Nie da się ukryć, że nad wyraz cenię sobie „kompaktowe miasta”. Takie, w których nie trzeba przemierzać dziesiątek kilometrów, żeby zobaczyć najważniejsze miejsca. Takie, w których natężenie atrakcji na metr kwadratowy pozwala skupić się na sprawnym ich poznaniu, nie dając losowi szans na uszczknięcie tutejszej atmosfery. Takie jest właśnie, znane w świecie z wyrobów z cyny, kanadyjskie Fredericton.
Choć uchodzi za stolicę „Kanady nadattlantyckiej”, to akurat ludnościowo nie stanowi największego z miast regionu. Niemniej podróż jego ulicami może przynieść sporo przyjemności.
Na powitanie stolicy prowincji Nowy Brunszwik
Mimo, że miasto stanowi centrum i stolicę prowincji Nowy Brunszwik, jak wspomniałem, nie poraża swym ogromem. Niby oficjalnie ma te 132,57 km2, ale z jednego końca na drugi, średnim tempem można się dostać w dwie godziny. Ale nie warto się tu jednak spieszyć, gdyż na terenie Fredericton, znajduje się kilkanaście zabudowań, które uznano za miejsca o szczególnym znaczeniu.
Ładnie położona mieścina założona obok sunącego nurtu rzeki św. Jana, została zaplanowana w taki sposób, że większość jej zabudowań tworzono na niewielkich wzgórzach znajdujących się po obu jej jej koryta. Rozwijająca się społeczność korzystała z obszaru jak rzeźbiarz z kawałka drewna, nadając jej z czasem pasujące jej kształty.
Niemniej jednak gdy w 1785 r. utworzono hrabstwo York, nikomu do głowy nie przyszło, że zarówno władze, jak i mieszkańcy będą czekać niemal wiek, na powstanie reprezentacyjnej siedziby, w której podejmowane będą najważniejsze dla nich decyzje.
Gdy przystaję na King St., brązowa ściana z półokrągłymi oknami wydaje mi się nad wyraz pospolita. Oczywiście, z uwzględniając, że to w końcu gmach rządowy. Z wolna ruszam zazieleniona drogą zerknąć na fasadę drugiej strony gmachu. Gdy ta, z każdym krokiem coraz bardziej się odsłania New Brunswick Legislative Building mnie po prostu oczarowuje. Oczywistość będą tacy, którzy zastanowią się nad tym, co tu podziwiać. Te zakurzone, by nie powiedzieć miejscami po prosto brudne ściany? Cóż, każdy ma swój gust…
Fredericton; źródło: Flickr
Przyglądam się z bliska ścianom otwartej dopiero w 1882 r. siedziby władz. Przypominam sobie, że budując go, garściami czerpano ze stylu Napoleona III. A konkretnie czynił to, ściągnięty z Saint John, architekt J.C. Dumaresq, który zabrał się do prac nad mającym zastąpić zniszczony w wyniku pożaru w 1877 r. poprzedni gmach. Tak najpierw na planach a z czasem przy 706 Queen Street stanęła wysoka na 41 ma ładna nieruchomość mieszcząca dziś szereg urzędów, biur, oraz Bibliotekę Legislacyjną.
Nie poprzestaję jednak na początkowym zachwycie elewację. Wchodzę do środka, gdzie od razu w oczy rzucają mi się kręcone schody. Rozglądam się z wolna po ścianach i dostrzegam wiszące na nich płótna, które okazują się niczym innym jak portretami byłych gubernatorów. Wreszcie wchodzę do głównej sali, której podłoga, przywodząca na myśl wiktoriański styl, mieni się orientalnym dywanem. W wiszącego mi nad głową mosiężnego żyrandola, światło pana na ustawione na podwyższeniu krzesło Mówcy. Nakrywający je baldachim emanuje ładnie prezentującym się wyrzeźbionym królewskim herbem.
Wychodząc zerkam dokładnie naprzeciwko, na wieli plakat z dziwnie powykręcaną flagą Kanady. Wciśnięty między dwa rzędy okien napis, ułożony z metalowych nie pozwala wątpić co do przeznaczenia budynku. Ten kusi zbiorami sztuki zgromadzonymi w Beaverbrook Art Gallery. Rozbudowana w l. 80, a następnie gruntownie odnowiona w 2017 r., siedziba swe korzenie ma w 1954 r., kiedy to lord Beaverbrook zaangażował regionalne władze w powstanie wyjątkowego miejsca wystaw. Gromadząca największa kolekcję sztuki w kanadyjskim rejonie Atlantyku początkowo wystawiała 300 okazów zakupionych przez jej fundatora. Dziś chełpi się ok. 3600 obrazami XIX i XX w. kanadyjskich twórców. Ale nie tylko płótna mogą budzić tu zainteresowanie…
Beaverbrook Art Gallery Fredericton; źródło: Wikipedia
Nie mniej pasjonująca jest historia życia patrona placówki Maxa Aitkena – 1. barona Beaverbrook. Kanadyjsko-brytyjski wydawca medialny, odpowiadający za ukazywanie się choćby „Daily Express” mając 30 lat zgromadził już potężny majątek. Ba, w czasie II wojny światowej, z ramienia gabinetu Churchilla kierował Ministerstwem Produkcji Samolotów nadzorował budowę samolotów.
Wystająca zza wysokich drzew końcówka wieży przyozdobiona krzyżem jest dosyć jasnym sygnałem. Nie pozostając na nie niego ślepy udaje się ki anglikańskiej katedry Christ Church. Nie bez przyczyny, powstała z 1853 r. konstrukcja nazywana jest jednym ze skarbów nie tyle Kanady, co całego kontynentu. Wszak to jeden z najładniejszych obiektów gotyckich Ameryki!
Przy trwających osiem lat pracach nad świątynią dużą rolę odegrał John Medley. Naśladując architekturę z małej miejscowości w angielskim hrabstwie Norfolk, nie bez trudu w związku z brakiem funduszy, stworzył kościół, który nie tylko mi dał sygnał iglicą. Po tym jak w lipcu 1911 r. po uderzeniu pioruna ogień kompletnie strawił jej pierwotną wersję, topiąc dzwony i niszcząc organy, wieżę zdecydowano się odbudować do wys. 60 m.
Wyrazem megalomani budowniczych było także zaprojektowanie umieszczonego na wieży zegara. Prezentującego się, kropka w kropkę, jak słynny Big Ben. Sęk w tym, ze trochę zachodu z nim jest, wymaga bowiem ręcznego nakręcania. I to właśnie lubię jeśli chodzi o podróżowanie po świecie; to niespieszne odgrywanie wyjątkowych historii każdej z miejscowości.
Anglikańska katedra Christ Church Fredericton Kanada; źródło: Flickr
Co zwiedzić jeszcze w Fredericton
Już mam ruszać dalej, gdy nagle przypominam sobie o czymś co mi umknęło… No bo jeśli ktoś mówi: musisz zobaczyć fontannę, to w głowie powstaje mi obraz dużej, tryskającej i szumiącej dość dużej atrakcji. Tymczasem Fontanna Świątyni Thomasa łamie wszelkie stereotypy. Raz, że to po prostu mała niepozorna instalacja; dwa, że niegdyś służyła po prostu do zaspokajania pragnienia i to nie tylko ludziom. W 1899 r. senator Thomas Temple zakupił w Ottawie jej żeliwne komponenty i zamówił lokalny granit. Wkrótce potem budowniczy zespolili wszystkie części, co skutkowało podarowaniem jej przez polityka mieszkańcom. Ci poczęli w niej… poić także konie i psy. Niedziałające źródełko dziś jest raczej przedmiotem mającym budzącym uznanie jako przedmiot sztuki.
Thomas Temple Fountain Fredericton Canada; źródło: Wikipedia
Mijam kolejne drzewa, z których jedne dają na chwilę przyjemny cień, inne zaś – smukłe i wysokie – przypominają raczej wystające z ziemi badyle. Szybko przemierzam wąskie przejście dla pieszych przez St John St. i tuż za nim natykam się na coś na na wzór teatru. A może raczej przestrzeni, która wykorzystywana jest do urządzanie wszelkiego rodzaju przedstawień. Trzy rzędy małych kwadratowych okienek sprawiają, że na szczęście od Fredericton Playhouse nie bije ta posępna aura, jaka towarzysze czasem budynkom użyteczności publicznej. W związku z tym nie czuję tej „pompki” jaką mają niektóre władze, chcąc za wszelką cenę podkreślić wagę miejskiego teatru, czy czegoś podobnego. A przecież tak mogło by być, bo obiekt to pierwsza, choć niejedyna, jak się okaże, spuścizna lorda Beaverbrooka. Będąca dziś własnością miasta placówka pomieścić może na występie 709 osobową publiczność, z czego 240 cieszyć się może z oglądania spektaklu z balkonów.
Playhouse Fredericton Kanada; źródło: Wikipedia
Gdy francuscy koloniści zjechali do Kanady toczyli z Brytyjczykami ciężkie boje o swe nowe tereny – kolonię Akadia. W 1713 r. uciekając przed ich wojskami przybyli w okolice dzisiejszego Fredericton, tworząc osadę zwaną wówczas Pointe Ste-Anne. Ale nie był to koniec gehenny… Toczona od sierpnia 1755 do lipca 1764 r. wojna skutkowała tzw. Wypędzeniem Akadyjczyków, czyli przegonieniem francuskojęzycznych imigrantów przez Wyspiarzy, co do dziś stanowi jeden z najciemniejszych elementów tutejszej historii.
Ta historia przypomniała mi się nie bez przyczyny. Jest bowiem tak odmienna od tego, co stoi za powstaniem biurowca Centennial Building, że bardziej chyba już nie może… Podczas gdy brutalne wydarzenia, w stolicy prowincji Nowy Brunszwik, sprzed 260 lat są podświadomie ukrywane tak inne celebrowano z cała mocą. Wielka, szklana konstrukcja wypełniła działkę przy 670 King St. w 1967 r. ze szczególnego powodu – celebracji 100-lecia Kanady. Za sumę 7 mln $ zbudowano sześciokondygnacyjny gmach, mający uporządkować miejska strefę urzędniczą. No bo. komu chce się biegać po rozsianych po mieście wydziałach? A, że tych było dotąd ponad 20, inwestycja była ze wszech miar słuszna.
W l. 1784 – 1869 r. miasto było siedziba garnizon wojskowego; jego pozostałości uznano za Narodowe Miejsce Historyczne Kanady.
Tylko skoro tak, to dlaczego teraz całość jest odgrodzona wysoką siatką? Cóż, wszystko ma swój kres… W 2019 r. plany przebudowy storpedowała zmiana władz regionu. W efekcie nieruchomość sprzedano, planując otwarcie tutaj kompleksu mieszkalno-hotelowego. Ściany wewnątrz postanowiono więc dodatkowo ozdobić muralami. Największe wrażenie robi 45 m okaz przygotowany z żywicy i włókna szklanego, w głównym holu okazujący sceny z historii Nowego Brunszwiku. Zresztą hol naprawdę robi wrażenie, ale czy może być inaczej skoro wypełniają go kolumny, a na ścianach roi się mosiężnych liter tworzących teksty wierszy rodem z Nowego Brunszwiku, fragment wspomnień Samuela de Champlainam czy tekst „Ojcze Nasz” w języki mniejszości etnicznej Miꞌkmaq?
Centennial Building Fredericton; źródło: Flickr
Rękodzieło, sport i kultura
Wystawione na chłodniku stoliki zapowiadają sceny, jakie będą się tu rozgrywać w porze lunchu i wieczorową porą. To co najlepsze w podróżowaniu po świecie, to chyba właśnie takie momenty. Niespieszne delektowania się miejscem…
Póki co złożone parasole przed knajpkami i pustawe parkingi pod sklepami są wyrazem tego, że większość ludzi jest jeszcze w pracy. Mijam kolejne zabudowania i co raz bardziej w umysł wwierca mi się konstatacja, że wszystko wyszło tu jak spod sztancy. Przynajmniej kolorystycznej. Dominujący brązowy odcień ścian kolejnych nieruchomości sprawia, że jedynym czym się różnią, to wielobarwne szyldy poszczególnych sklepów i puntów usługowych. Tu niebieski baner salonu optycznego, tam zielony szyld piekarni. Wreszcie jakiś wyłom stanowi wieża Wilmot United Church, będąca znakiem do tego by skręcić w prawo. Po minucie kolejny skręt, tym razem w lewo stanowi preludium do stanięcia oko w oko z kremową ścianą, ułożoną z nieregularnych kamieni.
Wiecie, że we 58 tyś Fredericton postawiono niegdyś na mocny związek ze sztuką? Efektem, powstanie wyjątkowej w skali kraju uczelni, czyli New Brunswick College of Craft and Design, pod która właśnie stoję. Kształcącą studentów w obszarze rzemiosła i wzornictwa, prowadzi zajęcia zarówno w zakresie komputerowego projektowania 3D, jak i bardziej klasycznych dziedzin:
- ceramiki
- biżuterii i sztuki metalu
- mody i tekstyliów
- sztuk wizualnych
- fotografii
Ok, nie każdego to jara, rozumiem… Na szczęście w tym kanadyjskim mieście najwyraźniej hołdują zasadzie: „dla każdego coś miłego”. Wpatrując się z żółtą, rozdzielającą dwa pasy jezdni linię uciekam przed świecącym coraz ostrzej słońcem w zacienione przez budynki miejsce. Nieduża, jak na tutejsze standardy takich miejsc, choć akurat jak zwykle brązowa i ceglana siedziba Muzeum Sportu odwiedzana jest zwykle z jednej przyczyny. W działające przy 503 Queen St. Galerii Sław Sportu Nowego Brunszwiku, zważywszy na tajniki sportu z Kanadzie, gros z uhonorowanych w galerii sław osobistości związanych jest z dyscyplinami zimowymi. Wnętrza zajmują więc odwołania do hokeistów, czy reprezentantów łyżwiarstwa szybkiego.
New Brunswick Sports Hall of Fame Fredericton; źródło: Flickr
Jednakże przeszłość tego miejsca naznaczona jest zdecydowanie inna działalnością. Otwarty w 1881 r. budynek pierwotnie stanowił bowiem siedzibę urzędu celnego oraz poczty.
Po raz kolejny staram się przyjrzeć temu, jak żyją miejscowi. Ogrodzony niskim płotkiem, drewniany, pomalowany na zielono dom, którego wejście wychodzi na Queen St. mieści jedną z knajpek. O tym jak dużą popularnością się tu cieszą, podobnie zresztą jak bary, dowodzi fakt, ze na kilka kroków dalej trafiam na dwie kolejne.
Naprzeciwko nich dostrzegam niczym nie wyróżniający się element zabudowań. Z nadzieją, że niczego nie pomyliłem, ruszam do drzwi. Był 1934 r. kiedy członkowie organizacji York Sunbury Historical Society postanowili założyć Muzeum Regionalne Fredericton. Rozwinięcie żagli skutecznie hamowała jednak stała zmiana adresu. Kiedy wreszcie instytucja zajęła gmach na Placu Oficerskim (Officers’ Square) można było w pełni zaangażować się w ukazywanie interesującej przeszłości regionu. Wchodzę do środka, i pokój po pokoju zapoznaję się z jego wiekowym wyposażeniem. W rogu jednej z sal znajduję dwumetrowy zegar, który do działania wymaga tego charakterystycznego klucza którym nakręca się cały mechanizm. Pewnie nie mniej stare krzesło stoi przy ścianie na której roi się od portretów miejscowych Akadyjczyków i lojalistów, czy postaci z okresu obu wojen. Co ciekawe funkcjonowanie muzeum opiera się na działalności wolontariackiej, w która chętnie angażują się miejscowi.
Fredericton Regional Museum; źródło: Flickr
Muzeum można zwiedzać zarówno samotnie, jak i korzystając z wycieczek grupowych; oferuje też udział w warsztatach nawiązujących do prac archeologicznych i okresu I wojny światowej.
Wychodząc obieram kurs na spalony słońcem trawnik, tworzący element Officer’s Square, który latem jest miejscem organizacji koncertów plenerowych, zaś zimą znajduje się na nim lodowisko.
Pora, ruszyć się i skorzystać z okazji, jakie daje podróżowanie po świecie. W tym przypadku odkryć kolejne tajemnice Fredericton. A jakie znajdę lepsze miejsce do tego, niż to gdzie zapadają kluczowe decyzje w mieście. Te radni podejmują podczas zwyczajowych sesji w 3 p. ratuszu. Kiedy, w 1876 r, go tworzono, otrzymał kształt jasno nawiązujący do czasów Napoleona III.
Ratusz Fredericton – Fredericton City Hall; źródło: Flickr
Wiecie, że ta robiąca wrażenie fasada, która nadaje mu potrzebnego majestatu skrywa wnętrza najstarszego ratusza miejskiego, jaki znaleźć można w tzw. Kanadzie Atlantyckiej? Ciekawym etapem jego działalności było funkcjonowanie w jego piwnicy miejskiego rynku kupieckiego, oraz siedziby policji.
Historyczna posiadłość
Śmiało można przewidzieć, że postawiony na 4,5 ha działce, ozdabiający brzeg rzeki św. Jana Government House, czyli Stary Dom Rządowy to miejsce, które doświadczyło obecności wielu znamienitych osobistości. Będący rezydencją Gubernatora Porucznika Nowego Brunszwiku i oficjalnej głowy państwa, która jest przeziera brytyjska królowa budynek nie jest jednak tak okazała jak można by przypuszczać. Daleko jej do emanujących blichtrem pałaców….
Powstanie mieszczącej się pod adresem 51 Woodstock Road atrakcji wiąże się bezpośrednio z pożarem jako zniszczył w 1825 r. ówczesną siedzibę gubernatora. Trzy lata później pachnący nowością gmach otwarto, jednak kto sądził, że już na weki wieków będzie budził wyłącznie podziw, ten się mylił.
W końcówce XIX w. utrzymanie posiadłości w stolicy prowincji Nowy Brusznwik generowano tak wielkie koszty, że w 1890 r. gubernator porucznik Samuel Leonard Tilley opuścił lokum. W trakcie I wojny światowej zaadoptowano go na koszary a potem szpital wojskowy i siedzibę Królewskiej Kanadyjskiej Policji Konnej. Obecnie za każdym razem, gdy miasto odwiedzają członkowie brytyjskiej rodzi królewskiej miejsce stanowi arenę ich powitania. Organizowane są przeróżne uroczystości, choćby w trackie tradycyjnego Dnia Kanady czy Dnia Nowego Brunszwiku.
Fredericton Government House; źródło: Flickr
Ale to nie tak, że o wszystkich ważnych decyzjach godzinami dyskutowano w ratusza bądź Domu Rządowym. Fredericton zaczęło się zmieniać bowiem już w 1783 r. Wtedy to do miasta przybyli Brytyjczycy reprezentujący Lojalistów Zjednoczonego Imperium. Kreśląc nowe granice regionalne przemienili Pointe Ste-Anne na Fredericstown, czerpiąc nazwę od imienia księcia Fryderyka – syna króla Jerzego III. Decyzja o rozwoju nowej osady była ze wszech miar słuszna; jej położenie gwarantowało bowiem lepsze możliwości obronne. Wkrótce miasteczko zyskało nowe, klasycznie wytyczone ulice, które swoimi nazwami jasno wskazywały na brytyjską dominacje w tym rejonie, przez co ludzie przechadzali się ul. Charlotte, George, oraz oczywiście King St. i Queen St.
83,7% mieszkańców Fredericton mówi po angielsku, 7,8% po francuski zaś reszta stanowiąca grupy imigrantów posługuje się chińskim, arabskim i rosyjskim.
Zielona przestrzeń w samym sercu miasta? Takie rzeczy to ja lubię 🙂 Wilmot Park – park rekreacyjny w centrum miasta. Pełen trawników, wytyczonych ścieżek spacerowych jest miejscem gdzie miejscowi mogą uprawić sport. Służące temu korty, boiska, czy kręgielnia wabia jednak nie tylko dorosłych ale także i dzieli, hasających po tutejszym placu zabaw. A kto ma ochotę wyłącznie poleniuchować, rozciąga koc i cieszy się odpoczynkiem na świeżym powietrzu.
W kaplicy
Niby to centrum stolicy Nowy Brunszwik, a ul. Northumberland wygląda jakby prowadziła na jakieś zapyziałe przedmieścia miasta. Brakuje jeszcze tego żeby stojące przy niej domy ogrodzono wysokimi płotami. Szczęśliwie uniknięto tego faux pas i z każdym kolejnym metrem wygląda to lepiej. No ale musi..
Gdy w 1846 r. w Fredericton zapadła decyzja o budowie nowego miejsca kultu oczy wiernych skierowały się ku pełniącemu funkcję pierwszego biskupa miasta Jana Medley’a. Ten zdając sobie sprawę z doniosłości powierzonego mu zadania ściągnął z Anglii niejakiego Franka Willowa – architekta, znanego już ze swej działalności projektowej. Wkrótce, stworzył plany gotyckiej kaplicy św. Anny (St. Anne’s Chapel), która zajęła skrzyżowanie ul. Westmorland i George St. Gdy przystąpiono do jej budowy doskonale zakładano, że będzie tylko obiektem tymczasowym. Wydawało się, że po tym jak miasto doczeka się katedry z prawidłowo zdarzenia straci rację bytu. Tymczasem, w 1954 r. uznano ja za kościół parafialny. Tytuł ten straciła po pojawianiu się tuz obok większego kosaciec osiem lat później.
Kaplica św. Anny Fredericton Kanada; źródło: Flickr
Świetnie, że podróżowanie po świecie pozwala odkryć takie fakty jak ten, że niemal wszystkie komponenty świątyni wykonano z orzacha piżmowego. W środku jednak znajduje zaskakująco dużo zdobień. Mało tego witraże trafiły tu wśród z angielskiego Exeter, a okno z Warrington! Pierwsze odprawiane w niej nabożeństwa wywołały jednak… konsternację. Parafianie gwałtownie zaprotestowali bowiem oddzielaniu prezbiterium od uczestników, co miało za zadanie oddzielić strefę sacrum w której przybywał ksiądz od „zwykłej” czci dla wiernych.
Będąc w okolicy warto zajrzeć do Science East, czyli to interaktywnego muzeum nauki. Założona w w 1994 r. placówka po piecu latach została przeniesiona do… dawnego więzienia zbudowanego w 1842 r.
Przepiękny kampus
Zbudowana w 1923 r. stacja kolejowa York stanowi dziś budynek na swój sposób wyjątkowy. Podczas, gdy inne tego typu miejsca dawno zostały już zamieniona w nowoczesne, betonowe konstrukcje, ów dworzec nadal stoi. Ceglaną nieruchomość w 1962 r. z racji zawieszenia kursów kolei zaadaptowana na biura, jednak w 1981 r. władze podjęły decyzje o reaktywowaniu połączeń do Halifax. Drugi raz to już nie przeszło; po tym jak zrezygnowano z połączenia kolejowego, usunięto tory co zapoczątkowało proces niszczenia zabudowań, który trwa do dziś.
Stacja kolejowa York Fredericton Nowy Brunszwik; źródło: Flickr
Przechodzę przez parking, odnajduje przejście na drugą stronę ulicy i po niespełna dziesięciu minutach przemierzam zielone boiska i okolice kortów Queen Square urządzonego w samym sercu śródmieścia Fredericton. Nieco wyciszenia przed czekającymi mnie za chwile atrakcjami się przyda. Jako, że stanowi jedynie przystanek przed zapuszczaniem się w południowe rejony Fredericton szybko wyswobadzam się z jego uścisku.
Kluczę ulicami nie chcąc po raz kolejny iść jak po sznurku. Wreszcie docieram w miejsce, gdzie w w głowy tutejszych studentów tłoczy się wiedzę King’s Collage, był premierowym uniwersytetem w którym zajęcia prowadzono tutaj w języku angielskim. Dziś działając jako University of New Brunswick rezyduje zarówno w oryginalnym kampusie powstałym w 1785 r., jak i filii w Saint John, założonej w l. 60 XX w.
Kształcąca na 14 wydziałach uczelnia swój główny kampus w Fredericton ma na wzgórzu. Jako, że rozpościera się z niego widok na rzekę św. Jana studenci cieszą się naprawdę ładnymi widokami. Ale georgiańskie zabudowania z czarownej cegły nad wyraz atrakcyjnie prezentują się w okresie jesiennym kiedy opadające złote liście tworzą tu niezwykłą atmosferę.
Kampus uniwersytecki w Fredericton – Uniwersytet Fredericton Kanada; źródło: Flickr
Projektujący kampus architekt G. Ernest Fairweather zakreślił plany kilku gmachów, m.in. Starego Budynku Inżynierii Lądowej powstałego w 1900 r.. czy młodszego o sześć lat Gimnazjum.
Salę Konwokacyjna zdobią witraże, zaś powstała w 1924 r. Hala Pamięci Wojennej jest hołdem dla 35 absolwentów uczelni, którzy zginęli w trakcie I wojny światowej.
Jeśli szukacie historycznych elementów Fredericton to nieodzowne jest właśnie zajrzenie w trackie Waszej podróży po świecie do kampusu uniwersyteckiego, gdzie znaleźć można oto takie cudo. Sir Howard Douglas Hall jest najstarszym gmachem uniwersyteckim w Kanadzie! Powstałą w 1827 r. nieruchomość nazwano nazwiskiem brytyjskiego generała Howarda Douglasa, choć i tak przez miejscowych określany jest mianem „The Old Arts Building”.
Sir Howard Douglas Hall Fredericton; źródło: Flickr
Jeśli uważacie, że budynek prezentuje się ładnie z zewnątrz, to wejdzie do środka! Już w holu natknąć się można bowiem na zbiór precyzyjnych dokumentów przywołujących dawna historie miasta i uczelni. Co więcej mieści się prowadzi do kaplicy Edwina Jacoba – pierwszego dyrektora Kong’s Collage. Ściany szerokich korytarzy uczelni pełne są portretów dawnych rektorów. Inna z uniwersyteckich nieruchomości – Aitken House od zawsze była domeną męskiej części społeczności uniwersyteckiej.
Park Odell obejmuje zachowane obszary leśne, szlaki, miejsca na pikniki i spotkania oraz ogród botaniczny Fredericton.
Jest Kanada, jest i hokej. Fredericton – miasto będące stolicą Nowego Brunszwiku nie może się przecież w tym aspekcie różnic od innych miejscowości. Popularność tej dyscypliny sportu zaobserwować można w wizytując Aitken University Centre. Wzniesiona w 1976 r. została jednak zaplanowana tak, by można w niej było urządzić nie tylko lodowisko, ale i mecze koszykówki i siatkówki, podczas których na widowni może zasiąść 3278. Większa widownię ściągają jednak koncerty. na imprezy lodowe i 4258 na koncerty.
Tak jak wspomniana wyżej miejscowa była przypisana była facetom, tak otwarty w 1970 r. Tibbits Hall stanowiło uczelniane królestwo dziewcząt, pozostając nim do 2012 r. nazwana na cześć pierwszej absolwentki uczelni Mary Kingsley Tibbits, do której z czasem dołączyło nazwisko Lady Dunn Hall.
Po drugiej stronie rzeki
Wiecie, że badacze odnaleźli dowody świadczące o pobycie ludzi na tym obszarze już 12 000 lat temu. Co prawda to co zaleźć można we wschodniej części miasta aż tak stare nie jest, ale to nie znaczy, że swą historia nie zaskakuje.
Był 1691 r. gdy tuż nad brzegiem rzeki św. Jana, w strategicznym miejscu, postanowiono zbudować fort, mający stanowić miejski punkt obronny. Zarządzający budowa gubernator Akadii Joseph de Villebon wzniósł więc Fort Nashwaak, z którego korzystano atakując obszary Nowej Anglii. Jednak gdy Villebon zmarł, a dodatkowo okolice nawiedziła niemała powódź, fort opuszczono. O przeszłości miejsca uznanego w 1924 r. za Narodowe Miejsce Historyczne przypomina jedynie kamienny obelisk.
Fort Nashwaak Fredericton Kanada; źródło: Wikipedia
Szukasz cieplejszego klimatu i możliwości poznania oryginalnego miejsca – oto co ma do zaoferowania kolumbijskie miasto Santa Cruz de Lorica.
Źródła:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Fredericton
https://en.wikipedia.org/wiki/Fredericton