Małe jest piękne. Tak odnieść można także do szeroko pojętej turystyki. Podróżowanie po świecie daje asumpt do tego, by zwrócić baczniejszą uwagę także na te małe miejscowości, które czasem potrafią zapaść głębiej w pamięć niż, by się zdawało. Dowodem choćby Kostanjevica na Krki, Punta Ballena, Yamba, Pangui i Dej.
1. Kostanjevica na Krki – miniaturowe miasto w Słowenii
Odwiedzając Słowenię warto udać się do małej miejscowości Kostanjevica na Krki. Co w niej takiego urzekającego? A no to, że niebanalny charakter zapewnia jej jednak nie tylko mikry rozmiar. Warto docenić także jej położenie. A tak się składa, że mieści się na wyspie oblewanej wodami rzeki.
Do tego, nie dość, że jest jest jedną z najmniejszych słoweńskich miejscowości, to jeszcze zaskakuje swą historią. Widzieliście, że istniała już w 1091 r.? Stanowi przez to najbardziej wiekowa osadę całego regionu! 1
W 1252 r. oficjalnie nadano jej status miasta. Gdy poszło za tym urządzenie w nim mennicy bijącej monety, znacząco podniósł się jego prestiż.
W czasie swego istnienia była celem tureckich ataków. Jak można się domyślać, odcisnęło to negatywne piętno na poziomie życia miejscowych. Jakby tego było mało Kostanjevica na Krki nie była też oszczędzana przez los. A to ludność przetrzebiały epidemie zakaźnych chorób, a to wylewająca rzeka zmiatała co cenniejsze z powierzchni ziemi. Okres względnego spokoju od wspomnianych tureckich napaści przyniosła dopiero zwycięska bitwa w 1563 r. 2
Przejeżdżający tu turyści, uwielbiający podróżowanie po świecie, obierają na cel głównie monumentalny klasztor Cystersów, znany tu jako Kostanjeviški samostan. Historyczny kompleks ma swe źródło w 1234 r. Przez lata tworzył jeden z najbardziej majętnych klasztorów w okolicy. Kres jego działalności nastąpił w XVIII w., po decyzji cesarza Józefa II. Jego zabudowania kilkukrotnie poważnie ucierpiały, najmocniej na skutek napadających nań bomb w czasie II wojny światowej, oraz wstrząsów tektonicznych w 1984 r. To, że wrócił do dawnego wyglądu zawdzięcza za się uporowi ludzi, z jakim przywracali mu oryginalny wygląd. Na terenie klasztoru mieści się trójnawowy kościół Matki Boskiej. Emanujący typowo gotycką stylistyką, w pewnym momencie zyskał barokowych szlifów.
Aktualnie w jego murach funkcjonuje Galeria Sztuki im. Božidara Jakaca w której zobaczyć można zarówno stare płótna pochodzące z klasztoru Pleterje, jak i współczesne słoweńskie dzieła. 3
Zachwytowi jaki przejawiają udający się tu goście nie przeszkadza w niczym fakt, iż de facto jego zabudowania stoją już jakiś kilometr poza granicami miasteczka.
Prócz klasztoru znaleźć tu można kościoły. Ten poświęcony św. Jakubowi jest dosyć stary, gdyż pochodzi XIII w., a konkretnie postawiono go jeszcze przed upływem drugiej dekady tego stulecia. Z zewnątrz ma wyraźnie romańskie naleciałości, widoczne zwłaszcza w wyglądzie wiezy. Po wejściu do środka w oczy rzuca się jednak typowo barokowy wystrój. Co ważne, wpatrując się mocno w ściany, uchwycić można ostanie ślady malowideł, naniesionych tu ok 1300 r. 4
Inna ze świątyń, ta poświęcona św. Mikołajowi, ozdabiaj na pl. Kumbičev. Wiadomo o nim tyle, że stał tu już w 1581 r. Warto zdawać sobie jednak sprawę z tego, że początkowo tworzył część kompleksu szpitalnego. Ciężkie czasy dla uczęszczających do niego wiernych nadeszły, kiedy dwukrotnie lizały go płomienie. Najpierw spaliły go 1683 , a następnie w 1744 r. Za każdym razem gruntownie odbudowywany, otrzymał wreszcie styl późnego gotyku. 5
Dwie główne arterie drogowe tego małego miasta układają się względem siebie równolegle. Ulice Talcev i Oražnova pełne są kamieniczek, które jednak najlepsze lata mają za sobą.
Będąc już w mieście warto obrać kurs na położona 1,5 km dalej jaskinię Kostanjevišką (Kostanjeviška Jama). Teren opada w niej o 20 m, i zobaczyć w niej można ładne formy naciekowe. Cała wysepka ma 0,5 km długości. 6
Kostanjevica na Krki ma 2,4 km2 powierzchni.
Ludność: 700 7
Źródło: Flickr
2. Punta Ballena – urugwajskie miasto pewnej rezydencji
Punta Ballena to małe miasto, które turyści znaleźć mogą na niewielkim półwyspie, na południowym skraju Urugwaju. Nazwa tłumaczona jako Cypel Wieloryba oczywiście ma swe racjonalne wytłumaczenie. Jak można się spodziewać zaczerpnięto nie od kształtu, jaki posiada tutejszy brzeg. Szczególnie jest to widoczne po wypłynięciu na ocean.
Stanowi miejsce, które na cel chcący wypocząć i nabrać sił do dalszej pracy i innych codziennych obowiązków.
Ale miasto pewnie nigdy by nie powstało, gdyby go nie jeden jegomość. A był nim niejaki Antonio Lussich. Pływający na statkach jako żeglarz, ale także znawca roślin przybył na niezagospodarowany teren. Dokładnie 5 października 1896 r. podpasując stosowne dokumenty stał się właścicielem kawałka tutejszej ziemi, obejmującej ok 18 km2. Wkrótce zamienił ja w fenomelnalny ogród pełen roślin znany dziś jaki Arboretum Lussich. 8
Urugwajska miejscowość Punta Ballena urzeka zwłaszcza swą architekturą, określana jako Casa Puebla. Nie bez powodu…
W szerszej świadomości Punta Ballena zakotwiczyła dzięki postaci Carlosa Pasza Vilaro. Ów artysta wybrał miejscowość ma siedzibę swego domu i począł go stawiać w 1958 r.
Kiedy dwa lata później parzył z duma na swe działo urządził na nim swą pracownię. Dodając jej kolejne elementy sprawił, że jego Casa Pueblo zyskała całkiem pokaźne rozmiary. Aktualnie, ta efektowna nieruchomość urządzona w śródziemnomorskim stylu, mieści galerię sztuki i placówkę muzealną. Cześć pomieszczeń zaadoptowano jednak także na hotel, w którym do dyspozycji gości pozostaje 10 pokoi i 50 apartamentów. Rangi luksusowego ośrodka wypoczynkowego nadaje mu także możliwość skorzystanie przez turystów z basenu i restauracji, oraz wypoczęcie w saunie.
Jakby tego było mało, wrażliwi na piękno w Punta Ballena nie oprą się się też panoramie rozciągającej się z tutejszego tarasu. 9
Leży w departamencie Maldonado.
Ludność: 750 osób
Źródło: Flickr
3. Yamba – australijski wypoczynek z naturą w tle
Kiedy w lipcu 1799 r. dotarł tu słynny twórca map, a zarazem wojskowy Matthew Flinders, pewnie nie przypuszczał, że okolica ponad dwa wieki później będzie pełną wygrzewających się na słońcu turystów. Mało tego, leząca poza turystycznym mainstreamem Australii Yamba, jeszcze kilkanaście lat temu bardziej przypinała miejscówkę, w której za wiele się nie dzieje. Leniwie ciągnące się dni, odeszły w już dawno w zapomnienie. 1
Jedno z najdalej położonych miejsc kontynentalnej Australii. To już, samo w sobie, świadczy o unikalności, jaką cieszy się Yamba.
Życie miejscowym mija głównie na ciężkiej pracy. Poławianie ryb, będący ciężkim kawałkiem chleba wrosło w ten rejon do tego stopnia, że stanowi dziś jeden z jego symboli. Z czasem Yamba zaczęło jednak także puchnąc od działalności nastawionej stricte na ściąganie w ten rejon turystów. Z tego też względu miejscówka ma jakby dwa oblicza. Podczas, gdy na co dzień 6 tyś populacja żyje spokojnie, zajmuje się swoimi sprawami, w okresie urlopowym przemienia się w pełen urlopowiczów ośrodek.
Począwszy od l. 30 XX w., dzięki nowiuteńkim torom łączącym ją z Grafton, zaczęli tu przybywa żądni nie tylko odpoczynku, ale i szczególnych wrażeń turyści. Skromne początkowo pensjonaty, wraz z poszerzaniem się możliwości miejscowych zaczęły wypierać okazałe apartamentowce, zmodernizowany port jawił się jako wspaniała przystań dla przyzywających swymi łodziami śmiałków.
Dla tych, którzy chcąc na wakacjach zagłębić się nieco w przeszłość miasta, z pomocą przychodzi zorganizowane tu Muzeum Yamba. Jego wnętrza wypełniają eksponaty przywołujące na myśl czasy w tworzenie tutejszego portu. Ale nie tylko. Sporo stąd można także wynieść wiedzy o uprawianym tu rybołówstwie czy działalności rolniczej, której główna gałąź stanowi uprawa roślin dających cukier.
Ale to nie wszystko, bo jest jeszcze jeden wyróżnik, który sprawia, że o Yambie robi się głośno. Leżące w regionie Nowa Południowa Walia miasteczko w 1908 r. trafiło na pierwsze strony gazet, za sprawą uruchomienia w nim klubu surfingowego „Yamba Surf Lifesaving Club”. Założona wówczas organizacja była jedną z premierowych tego typu inicjatyw na globie. 2
Dodatkowo z pełnym przekonaniem można stwierdzić, że uchodząca tu w australijskim miescie Yamba do oceanu rzeka Clarence, to nie jedyna przyrodnicza atrakcja, która ubóstwiają miłośnicy natury. Śmigające po wodzie delfiny, wieloryby, oraz żółwie morskie, od jakiegoś czasu silny stanowią magnes dla przybyszów. Podobnie zresztą jak wytyczone tu obszary chronione w postaci parku narodowego i rezerwatów. 10, 11, 12
Źródło: Flickr
4. Pangui w Ekwadorze – rarytas dla lubiących spokój turystów
Decydując się na podroż do Ameryki Południowej warto skierować się do miast, w których uciec można od startujących się tłumów turystów. Ci przecież, bardzo często zachowują się tak, jakby musieli zajrzeć wszędzie i wszystko zobaczyć, już teraz, w tym momencie. Tym, którzy przedkładając ponad wszystko powolne rozkoszowanie się zwiedzania powinno wziąć na celownik pewnie małe ekwadorskie miasto – Pangui.
Wnikając w głąb tego najważniejszego z miast ekwadorskiego kantonu El Pangui, ledwie w dwie godziny dotrzeć można do wszystkich jego zakamarków. Niemal wszystkie ulice krzyżujące się tu ze sobą pod kątem prostym stanowią dokonała okazję do tego, by dać się spontanicznie ponieść nogom i nieskrepowania odkrywać tutejsze małomiasteczkowe uroki.
Jeśli szukać w położonym na wysokości 862 m n.p.m. Pangui miejsca, które może zauroczyć każdego, bezsprzecznie będzie to miejski park. Przepikowana wysokie palmy, oraz inne drzewa nadają mu niezwykłej aury przyjemności. Spędzając tu czas turyści mogą……
Przeszklona fasada tutejszego Gioberno Municipal, zajmuje południową stronę przyjem nieco Parque Central, czyli tutejszego głównego placu. W jego środku mieści się efektowna okrągła sporej wielkodrzew sadzawka, nad którą przeciągnięto wygięty w łuk drewniany most. Naokoło niej, pośród wyłożonego kostką placyku, zizanią mienia się zadbane trawniki, z kwiatowi rabatkami. I całe szczęście, bo pozwoliło to uniknąć tak nieprzyjemnej przecież „betonozy”.
Wielbiciele architektury, zwłaszcza tej w sakralnym wydaniu powinni być usatysfakcjonowany tym co ma do zaproponowania tutejszy kościół. Jego dwie dwie dumnie sterczące wieże, mienią się kremowym odcieniem, wzbogaconym brązowymi wstawkami. Dzięki nim uniknęły tego mdłego wyglądu
Termin „pangiu” oznacza w miejscowym narzeczy boa. Miejscowi nadali nazwę załozonej tu osadzie właśnie z uwagi na występująca tu populacje tej odmiany węży. 1 Upodobały sobie one zwłaszcza wodne okolice w pobliżu rzeki Zamora. 13
Co ważne w Pangui zdają sobie sprawę z tego, że podróżnicy mają swoje wymagania. Stąd działające tu hotele i restauracje znajdują się na niezłym poziomie.
Lokalny koloryt zapewnia styczność z rdzennymi mieszkaniami reprezentującymi indiańskie plemię Szuar. Z racji tego, że okolica stanowi typowo rolniczą enklawę. Panoramę tworzą tu więc pola, które służą miejscowym pod uprawę manioku, kukurydzy, bananów, ale także dających jakieś tam zyski kawa i kakao. 14
Źródło: Flickr
5. Przyjemne, rumuńskie miasteczko Dej
Kto się nieco w historii poszczególnych miejsc z łatwością jest w stanie przywołać przykład miast, które leżąc w granicach danego państwa, mają „zagraniczną” naturę. Taki jest choćby rumuński Dej, gdzie rozpoznać można wyraźne węgierskie wpływy.
Miasteczko, które otaczają wzniesienia, jest jedną z tych małych mieścin, których pełno w malowniczej Transylwanii. Stykające się że sobą nurty Wielkiego i Małego Samoszu już przyciągały osiedleńców już w pradawnych czasach. Dość wspomnieć, że pierwsi osiedleńcy okolice sprowadzili się już w l. 60 XI w.
Chroniące przed zakusami obcych armii fortyfikacje budowano tutaj od 1214 r. Ukończone po dwóch dekadach sprawdziły się idealnie w trakcie napaści Tatarów w 1241 r.
Ulokowane na trasie szlaku handlowego Dej, w XIII w. czasach miało się już naprawdę dobrze. Produkowane tu przez miejscowych rzemieślników wyroby trafiały, do różnych części Starego Kontynentu.
Stanowiąca centrum Piata Bobalna zwraca uwagę swą bryłą Kościoła Reformowanego. Powstała w l. 1453-1536. Mająca gotyckie rysy została zaankrowana przez wyznawców kalwinizmu. Wpatrując się w czubek jej wysokiej na 71 m wieży, dobudowanej w 1643 r. dostrzec można gwiazdę betlejemską. Obchodząc teren kościoła odszukać można fragment muru oporowego, na którym umieszczono pomnik, przywołujący pamięć żydowskich ofiar, które wywieziono bądź pomordowano tu w czasach II wojny światowej. Owe pozostałości ścian, przywołują wspomnienie istniejących bastionów i murów otaczających kościół w rumuńskim Dej do 1887 r. Wchodząc do środka warto zwrócić uwagę na renesansową ambonę na której rzeźbiarz umieścił elementy roślinne., oraz ambonę w typowo renesansowej stylistyce.
Obchodząc rynek w rumuńskim Dej zajrzeć też można do kościoła służącego katolikom. A także franciszkański klasztor służący zakonnikom od 1730.
Jedną z ciekawszych propozycji dla podróżników jest tutejsze Muzeum Zajezdni Lokomotyw. Placówka zainaugurowała swa działalność w 1992 r., którzy za wszelką cenę chcieli ocalić stare maszyny. Aktualnie turyści mogą zachwycać się dwudziestoma okazałymi lokomotywami, zarówno napędzanych metoda parowa, jak i elektryczną. O tym, z jakimi skarbami ma się tu do czynienie świadczy to, że najstarsze eksponaty wyprodukowano w 1908 r.
Przyjemnie kamienice w stylu secesyjnym, które ozdabiają dziś rynek Dej to jedna z rzeczy, które prezentują się tu najbardziej okazale. Co więcej w urządzonym na rynku, w przepełnienie odnowionej dziedzinie o brązowo białej barwie siedzibie funkcjonuje tutejsze Muzeum Miejskim. 3
Powołana do życia w 1925 r. placówka kultury koncentruje swą działalność na dostarczeniu turystom i rozmaitym ciekawskim wiadomości o przeszłości miasta. Zbiory, które metodycznie sklasyfikowane wedle poszczególnej tematyki dają wgląd w doprawdy interesujące kwestie. Przechadzając się salami można choćby zapoznać się z wystawą archeologiczna w postaci odkopanych z ziemi przeróżnych znalezisk.
Podróżnikom, których ciekawi zwłaszcza aspekt historyczny zainteresują rozmaite inskrypcje, naczynia ceramiczne, przeróżne stare dokumenty. Znajdzie się tez coś dla miłośników militariów; kolekcja broni i wojskowego sprzętu pozwala wczuć się w klimat czasów, kiedy to na ziemiach Dej rozgrywały się bitwy. Każdy, kto kolekcjonuje monety musi rzucić okiem na przebogatą kolekcję 2 tys monet, z których najstarsze pamiętają jeszcze XIV stulecie. Dla tych, którzy nade wszystko cenią sobie sztukę sztukę przygotowano elementy dekoracyjne, a także płótna i rzeźby. Wszystko to uzupełnia zbieranina strojów ludowych, używanych na przestrzeni lat przez miejscowych narzędzi, i przedmiotów domowych.
Zielonkawa bryła synagogi w Dej, jest wyraźnym znakiem żydowskiej obecności. Był 1907 r. kiedy tutejsza społeczność wyznająca judaizm ruszyła do budowy świątyni. Kiedy po dwóch latach prac, prowadzonych pod czujnym okiem Ioana Szikisana otwierała się na wiernych, nikt nie przypuszczał, jak potoczą się koleje losu w kolejnych dziesięcioleciach. Owe tragiczne, wojenne losy Żydów dziś ukazuje Pomnik Deportowanych Żydów, postawiony nieopodal, na Pl. Stefana Wielkiego. Stanowi on memento 10 tys. ofiar, które wywieziono do obozów śmierci. 15, 16
Źródło: Flickr
Źródła:
1, 7 https://en.wikipedia.org/wiki/Kostanjevica_na_Krki
2 https://www.kostanjevica.si/zgodovina/
3 https://www.kostanjevica.si/galerije/
4 https://www.kostanjevica.si/zupnija-sv-jakoba/
5 https://www.landestrost.com/en/kostanjevica-en/
6 https://www.kostanjevica.si/znamenitosti/
8 https://en.wikipedia.org/wiki/Punta_Ballena
9 https://en.wikipedia.org/wiki/Casapueblo
10 https://www.australiantraveller.com/nsw/north-coast/yamba/a-locals-guide-to-yamba-nsw/
11 https://en.wikipedia.org/wiki/Yamba,_New_South_Wales
12 https://www.visitnsw.com/destinations/north-coast/clarence-valley/yamba
13 https://es.wikipedia.org/wiki/El_Pangui
14 https://www.goraymi.com/es-ec/zamora-chinchipe/el-pangui/ciudades/canton-pangui-af90765c1
15 https://en.wikipedia.org/wiki/Dej
16 https://www.primariadej.ro/dej/51/v%C4%83-a%C8%99tept%C4%83m-s%C4%83-ne-vizita%C8%9Bi/