Niemal każdy kojarzy coś związanego z najpopularniejszym krajami Ameryki Południowej. Tymczasem za ich parawanem, nieśmiało chowa się niewielki kraj na północy kontynentu. Pora więc zobaczyć, co też interesującego ma do zaoferowania Paramaribo – stolica Surinamu.
Najciekawsze elementy architektury wypełniają tutaj historyczne centrum miasta. Roi się w nim od kolonialnych, drewnianych domostw, stojących przy oryginalnie wytyczonych przez pierwszych osadników ulicach. I to głównie właśnie przez wzgląd na nie Paramaribo w 2002 r. zostało uhonorowane wpisem na listę światowego dziedzictwa UNESCO. A skoro tak, to poczuć tu mona te niezwykłe emocje jakie gwarantuje podróżowanie po świecie.
Jako, że to skąd wzięła się nazwa miasta dotąd nie zastała wyjaśniona; w przestrzeni publicznej krąży kilka hipotez. Główna wskazuje na związek z określeniem paramaru oznaczającego „miejsce tęczy”. Inna mówi o tym, że jest ona pochodną słowa ich upatruje związku ze zbitka słów para marib, co w języku Indian Tupi-Guarani oznacza „ludzi znad wielkiej rzeki”. Inni akcentują z kolei termon wywodzący się z języka Indian Carib-Karina „paramuru” oznaczającego nazwę tutejszego gatunku drzewa.
W okowach Placu Niepodległości
Na Placu Niepodległości roi się od szczególnych zabudowań. Gmach Huis Du Plessis, pod nr 2 pochodzi z ok. 1740 r. i jest dziś najstarszą nieruchomością, jaką zobaczyć można na głównym placu miasta. Resztę zabudowań pochłonęły bowiem płomienie podczas pożaru w 1832 r.
Do dziś nie udało się jednak ustalić kto stoi za jego powstaniem. Wiadomo za to, że przez lata właściciele się zmieniali. Wreszcie w XIX w. trafił pod skrzydła rządu, którzy wysupłał na niego nie małą kwotę. Tak urzędowanie w nim zaczał sekretarz rządu, a w l. 60 XX w. zajęli go urzędnicy MSW, a po wejściu w nowe tysiąclecie urządzono w nim resort środowiska. W 2013 r. jego przeznaczenie po raz kolejny się zmieniło; urządzono w nim bowiem gabinet pierwszej damy Surinamu.
Spoglądając na niego od strony Placu Niepodległości, w oczy rzucają się drzwi, stylizowane na epokę Ludwika XIV. Wiszące z obydwu stron świetliki dodatkowo ozdobiono niewielkimi rzeźbami. A w środku uwagę zwracają uwagę schody, okolone drewnianymi rzeźbieniami na modłę rokoko.
Stary dom, mieszczący wokół stajnię, wozownię, oraz rozlewnię w l. 60 XX w. postanowiono odnowić. Jednak w 2000 r. władze miały inny pomysł; tak zmieniono cały układ partery, zachowując wyłącznie owe zabytkowe schody.
Huis Du Plessis Paramaribo Surinam; źródło: Wikipedia
Plac jet także miejscem w którym spostrzec można Halę Kongresową (Congreshal Paramaribo). Podczas jej stawiania czerpano wzorce z modernistycznych projektów architektonicznych, przy czym tutaj posłużyły one stworzeniu stalowego szkieletu obleczonego w ściany z pleksi. Nowoczesna konstrukcja od powstania sprawiała, że miejscowi kręcili na nią nosami, uważając iż jest swoistym potworkiem architektonicznym i kompletnie nie pasuje do okolicy.
Hala Kongresowa w Paramaribo – Congreshal Paramaribo; źródło: Wikipedia
Okolice Paramaribo były zamieszkane już w czasach przed pojawieniem się w Ameryce Kolumba. Wówczas to na zachodnim brzegu rzeki Surinam wykształciła się indiańska wioska. I to właśnie ona dała początek holenderskim zasiedleńcom, którym podczas podróży w 1614 r., postanowili się tutaj zatrzymać. Powód mieli jednak dobry – ulokowana w głębi lądu miejscówka znacząco zmniejszała ryzyko utknięcia statków na mieliźnie.
Osada kusiła jednak także przedstawicieli innych narodów, którzy przejęli na świecie palmę pierwszeństwa w kolonialnej działalności. 1644 r. stuleciu zawitało tutaj bowiem 60 Francuzów, pod przodownictwem Pierre’a de Noailly. Biorąc się do ostrej pracy wkrótce wznieśli drewniane zabudowania fortu, mając nadzieję na spokojne życie. To przekreśliła wkrótce atakująca ich organizmy malaria. Z tym może i dali by sobie jednak radę, gorzej, iż swe niezadowolenie zaczęli przejawia rdzenni mieszkańcy, atakując ich nowa siedzibę.
Pałace i posągi
Z angielsko-holenderskiego starcia z l. 1665-1667 mającego dąć odpowiedź na pytanie kto tak właściwie panuje nad morzami, zwycięsko wyszli „Pomarańczowi”. Tak nastał czas osady Nieuw Middelburg, i Fortu Zeelandia. Przejmując ziemię na mocy traktatu po wojnie Holendrzy długi się nim jednak nie nacieszyli. Brytyjczycy ponownie zaatakowali, odbijając go w 1668 r. Paramaribo przeszło w ręce holenderskie. Brytyjczycy jednak ponownie zajęli fort pod koniec 1667 roku,p o czym rok później ponownie stracili nad nim władze.
Nowy gubernator Cornelis van Aerssen van Sommelsdijck najpierw zbudował tu więc nową siedzibą, a potem rozbudował port. Co ciekawe i om nie nacieszył się nim długo, po tym jak zginał w trackie… buntu podległych mu żołnierzy.
Dawną siedzibę gubernatora Surinamu z 1730 r., w chwili uzyskania przez Surinam niepodległości, postanowiono przeznaczyć na Pałac Prezydencki. Wcześniej jednak w tym miejscu stała już drewniana nieruchomość skonstruowana w XVII w. Do nowej, powstałej już z wykorzystaniem kamienia,jako pierwszy wprowadził się gubernator Carel Emilius Henryk de Cheusses.
W 2011 r., po inwazji korników, pałac przeszedł kompleksową renowację.
Jak to w takich wypadkach bywa na przestrzeni lat dokonywano w nim licznych przeróbek, pojawiło się więc dodatkowe piętro, a w miejsce starych okiem pojawiły się nowe, wzorowane na stylu empire. Architekci byli wzywani na miejsce jednak dość często, czego efektem nowa galeria wyróżniająca się kolumnami jońskimi. Obecnie służy organizowaniu oficjalnych.
Pałac Prezydencki Paramaribo Surinam; źródło: Wikipedia
W Paramaribo można także odetchnąć pełną piersią, czerpiąc z dóbr natury. Tutejsza palmiarnia, a właściwie ogród palmowy został założony przez gubernatora Surinamu Cornelisa van Aerssena van Sommelsdijcka, po tym jak ten chciał uhonorować pamięć swojej zmarłej żony. Wkrótce w ziemię zaczęto wkopywać palmy królewskie. Otwarty dla publiczności w 1685 r., po trzech latach został zamknięty z uwagi na… morderstwo gubernatora, jakiego dopuścili się zbuntowani członkowie armii. Takim pozostawał do pierwszych lat XX w., kiedy na powrót zaproszono w jego progi odwiedzających, dodatkowo ozdabiając go posagami.
Ogród Palmowy – Palmentuin Paramaribo Surinam; źródło: Flickr
Posąg Rubena Klasa Paramaribo Surinam; źródło: Flickr
Z czasem to szersze otwarcie zaczęło jednak przejawiać negatywne skutki. Upodobali go sobie bowiem miejscowi narkomani i bezdomni. Z parkiem a właściwie znajdującym się w nim posągiem Rubena Klasa wiąże się tragiczna historia tego chłopca, który w 1966 r. podczas zabawy ukrył się w lodówce, ponosząc śmierć z powodu uduszenia się w jej wnętrzu.
W 1968 r. doczekało Paramaribo doczekało się pierwszej się uczelni wyższej – Anton de Kom Universiteit van Suriname.
A’propos, przed wejściem do ogrodu warto na chwilę przystanąć i zerknąć na pomnik Hencka Arrona. Człowiek ów pełnił funkcję pierwszego premiera Surinamu po niekuksaniu niepodległości, przez co do dziś jest niezwykle szanowaną postacią. Paradoksalnie jednak Surinamczycy, przeklinają jego lokalizację, zwracając uwagę na to, iż Ogród Palmowy jest niczym innym, jak dowodem dawnego kolosalnego ucisku.
Pomnik Hencka Arrona Paramaribo – stolica Surinamu; źródło: Wikipedia
W obrębie Fort Zeelandia
Historyczny Fort Zeelandia do dziś stanowi ślad po pierwszych latach bytności Holandrów na tutejszej ziemi. Konstruktorzy rodem z Niderlandów zabrali się do jego budowy w pierwszych latach XVII w. Z prozaicznego punktu: możliwych ataków na nowo powstała osadę. Jeśli myśleli jednak, że to odstraszy Brytyjczyków byli w błędzie.
Piękny holenderski Fort Zeelandia Paramaribo Surinam; źródło: Flickr
Ci w 1651 r. bez problemu zajęli miasto, a Francis Willoughby. pełniący funkcję gubernatora Barbadosu, rozgościł się w nowym miejsc. Stawiając swą posiadłość, dał jednocześnie impuls do rozbudowy istniejącego fortu. Francuskie zabudowania wojskowe przekształcił w Fort Willoughby. Wkrótce zabrał się za rozwój osadnictwa w tym rejonie tworząc plantacje trzciny cukrowej. Nieustające starcia brytyjsko-holenderskie sprawiały, że to należał do jednych, to do drugich jednak do dziś utrzymuje się tu niderlandzka nazwa.
Fort Zeelandia Paramaribo; źródło: Flickr
Fort Zeelandia Surinam; źródło: Flickr
Z czasem fort powiększono, dobudowując pięć bastionów. Jego pierwotnej funkcji kres wyznaczył kolejne udane podejście Francisów, zakończone wzniesieniem w 1712 r. Fort Nieuw-Amsterdam. Stare mury pozostawiono jednak przekształcając je na więzienie więzienie.
Nie miej ciekawe są czasy II wojny światowej. Z uwagi na fakt, iż Surinam był miejscem emigracji sporej części Niemców, rządzący swym kolonialnym miastem Holendrzy, pozostający w starciu z III Rzeszą, uwięzili w tutejszych murach ok, 50 osobową niemiecką społeczność.
Armaty Fortu Zelandia Paramaribo Surinam; źródło: Flickr
Rozpoczęta po wojnie wówczas modernizacja pozwoliła na nowo wykorzystać historyczną przestrzeń, i stworzyć obiekty dla tych, którzy uwielbiają podróżowanie po świecie. Tak powstało tu Muzeum Surinamskie. Jego ekspozycje stanowią dziś ciekawe artefakty pochodzące m.in. z wykopalisk archeologicznych, z ceramiką prekolumbijską.
Zbiory placówki koncentrują się na ukazaniu dawnych historycznych elementów miasta, używanych przez lata tekstyliów, mebli z epoki kolonialnej oraz wiekowych map i fotografii.
Podzielone tematyczne wystawy odnoszą się do kilku aspektów:
- historii samego fortu – z odtworzona apteką Engelbrechta, starymi butelkami, wyposażeniem sklepu szewskiego Kamperveen, przędzarką do butów i celą więzienna starego zakładu karnego
- etnografii – ceremonialnymi matami rdzennego ludu Kunana, dzbanków z gliny, plecionymi koszykami, elementami kreolskiej odzieży, biżuterią ludności pochodzenia hinduskiego oraz elementami imigrantów z Jawy i Chin
Stara apteka w Forice Zelandia Paramaribo Surinam; źródło: Flickr
Drewniana wartownia zbudowana ok. 1750 r. wypełnia tzw. fort zewnętrzny, czyli część położona miedzy zabudowaniami samego fortu, a zasypana już fosą. Użytkowana przez wojsko stanowiła dla żołnierzy plac apelowy. Zdobiącą dziś Plac Placu Niepodległości konstrukcję pierwotnie murowaną z czasem zastąpiono podłogą z drewna. Gdy nadeszło XX stulecie niepotrzebną wartownię zaadaptowano na rezydencję oficerską. Najnowsze czasy sprawiły, iż władze uznały to miejsce za doskonałe do urządzania Informacji Turystycznej.
Wartownia Fortu Zeelandia Paramaribo Surinam; źródło: Wikipedia
Będący dziś pamiątką po XVIII w. magazynie żywności Budynek 1790 znajduje się dziś co prawda w ruinie, ale… nie bez przyczyny, gdyż w 1990 r. wybuchł w nim pożar. Pozostawione zgliszcza dawniej pełniły rolę dwukondygnacyjnej, ceglanej konstrukcji mierzącej 45,75 m na 14,4 m.
Jego powstanie od samego początku sprawiało problemy. Już w trackie początkowych prac w 1788 r. okazało się, że zbyt miękki grunt nie pozwala prawidłowo wykonać fundamentów. Tak powstał pomysł, by zamiast z drewna II p. wznieść z kamienia. Po dokładnych obliczeniach uznano do wykonania całości potrzebę będzie 530 tys kamieni, 725 beczek wapna i cementu oraz 45 000 cegieł. Budowla, choć w nieco zmienionej formie ostatecznie powstała w 1792 r. Nie mając za bardzo co z nim zrobić w drugiej poł XX w. urządzono w nim Ministerstwo Oświaty.
Ruiny Gebouw 1790 – Budynku 1790 Paramaribo Surinam; źródło: Wikipedia
Pomnik Królowej Wilhelminy, stojący nad brzegiem rzeki Surinam zdobi Plac Niepodległości od 1923 r. Okazją okazało sieć ćwierćwiecze panowania królowej Wilhelminy. Brązowy pomnik ozdobiono umieszczonymi na cokole herbami: Królestwa Holandii i Surinamu.
Pomnik Królowej Wilhelminy – Standbeeld koningin Wilhelmina Paramaribo Surinam; źródło: Wikipedia
Ulice i niezwykłe zabytki Paramaribo
Gdy wreszcie nastały czasy względnego pokoju Paramaribo mogło rozwinąć skrzydła. W efekcie wejście w XVIII w. oznaczało to podążenie ścieżka rozwoju, finansowanego z pokaźnych zysków, jakie dawały plantacje trzciny cukrowej. W mieście, jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać nowe domy, których doliczyć się tu można było pół tysiąca. Bagniste dotąd tereny sukcesywnie odzyskiwano budując sieć kanałów, co zaowocowało zwiększeniem możliwości dla mieszkańców w poł. XVIII w.
Wizytując Paramaribo – stolicę Surinamu po prostu trzeba zajrzeć na Waterkant. Co to takiego. Ano ulica. Ale nie byle jaka…
Dość powiedzieć, że jest pierwszą oficjalnie wytyczoną ulicą w mieście! Do tego stanowi nabrzeże rzeki, która dała nazwę całemu państwu. Niestety cała dawna, kolonialna zabudowa wypełniająca Waterkant spłonęła. Na wezwanie władz odnośnie zaprojektowania nowej odpowiedział Johan August Voigt tworząc projekty potężnych, jasnych zabudowań. Nic dziwnego, że stanowi jedno z miejscowych „must see”. Co więcej w 2021r. ruszyły pracę mające nadać ulicy jeszcze większego splendoru. Pytanie tylko, czy idące tropem płynących z turystyki coraz większych zysów władze nie wyleją dziecka z kąpielą?
Prąc ulicą do przodu warto zatrzymać się przy Hoekhuis. Już w XVIII w. stanął tu pewien gmach, którego fundamenty wykorzystano do stworzenia drewnianego, dwupiętrowego obiektu. Dziś, z uwagi na zabytkowe wnętrza z XIX stulecia, cieszy się wśród turystów dużą estymą.
Hoekhuis w Paramaribo Surinam; źródło: Wikipedia
Bez wątpienia, równie przyjemna z wyglądu jest siedziba Ministerstwa Spraw Społecznych, na Waterkant 30. Pierwszy dom w tym miejscu stanowił matecznik prawnika i miejscowego prokuratora Samuela Althusiusa. Gdy w trakcie pożaru miasta spłonął, postanowiono go odbudować na ostałym kamiennym podłożu. W l. 70 XX w. rząd zakupił leżące w okolicy nieruchomości urządzając tu siedzibę rządowego resortu. Szczególnie okazale prezentują się tutaj schody, balustrady oraz pełne dekoracji drzwi. Niestety dziś nie jest w najlepszym stanie:
Ministerstwo Spraw Społecznych Paramaribo Surinam; źródło Flickr
Gdy nadszedł XIX w., mieszkańcy zajmującego dziś 182 km2 Paramaribo byli właścicielami ok. 600 plantacji. Niestety w 1821 i 1832 r. zabudowania miasta strawił pożar pochłaniając 400 z nich. Jakby tego było mało plantacje, których właściciele nie zawsze doglądali, zaczęły upadać. W efekcie przetrwało ich ledwie sto. Kryzys gospodarczy spowodował, że na terenach dotąd należących do elity społeczeństwa pojawiali się zbiegowie, oraz nowi mieszkańcy pochodzenia indiańskiego i chińskiego, których sprowadzano do pracy na plantacjach.
Znacie to uczucie, kiedy w trakcie wizyty w mieście po prostu wiecie, że musicie zrobić zakupy w danym miejscu? Bo jak nie, to cała wyprawa będzie jakaś taka… niekompletna? Będąc w surinamskim Paramaribo tym adresem jest Centrale Market. Obszerna hala,w której roi się od sprzedawców niespłatanie tysiąca stoisk, rozlokowanych na dwóch kondygnacjach oraz straganów na zewnątrz, ma specyficzny klimat. Pewnie tez z tego względu, że po prostu… czuć go nosem 🙂 Mnóstwo ryb, mięsa, warzyw i ziół tworzy mieszaninę tak wielu zapachów, że trudno to nazwać wprost. Gdy wymiesza się to z wonią przygotowywanych tu dań wszystko drażni zmysły do tego stopnia, iż na resztę z produktów rzadko zwraca się uwagę.
I tak jest od kwietnia 1979 r., kiedy władze miasta oddały do użytku. Trzeba przyznać w miejscu nietypowym, bo na samym brzegu rzeki. Konieczność wzmocnienia nabrzeża nie wystraszyła jednak budowniczych, zwłaszcza Petera Nagela – holenderskiego architekta, którego działa podziwiać można zresztą w całym mieście.
Centrale Markt Paramaribo; źródło: Wikipedia
Wiecie, że swego czasu stolica Surinamu stanowiła niezwykle ważny punkt handlowy, którego symbolem była wielki dźwig z wagą? O tym jak istotną rolę spełniał drewniany budynek, widać było gdy w 1831 r. miasto strawił pożar. Jednym z pierwszych odbudowanych po pożodze miejsc była gmach Waag. Nowa konstrukcja projektu Willem de Vroome, której budowę zapoczątkował 9 lipca 1822 r. sam gubernator wmurowując kamień węgielny, otwarto po dwóch latach. Tak wkrótce, przez wypełniające centrum starego portu dwa kamienne pomosty, przechodziły niemal wszystkie importowane i eksportowane towary.
Dokonywane w budynku pomiary w 1898 r. przeniesiono jednak na zewnątrz, a w l. 60 XX w. cały port przesiedlono w górę rzeki. Będący w stanie kompletnego rozkładu obiekt postanowiono ratować; w efekcie między 1995 a 2002 r. odrestaurowano miejscówkę, tworząc restauracje i miejsce wystaw, polecanych lubiącym podróżować po świcie.
Gmach Waag Paramaribo Surinam; źródło: Wikipedia
Rekordowa konstrukcja
Henck Arronstraat, do 2003 r. zwana ulicą Gravenstraat, odchodzi z pl. Niepodległości, by kierując do dzielnic zachodniej części miasta. Jeśli mace inklinacje do zwiedzania w miastach wszystkiego co najważniejsze, to pobyt tu wydaje się niedozowany.
Mieszcząca się na niej katedra św. Piotra i Pawła to jedno z „must see” Paramaribo. Dlaczego? A widzieliście już najprawdopodobniej największy drewniany budynek na półkuli zachodniej? No właśnie…
Katedra św. Piotra i Pawła Paramaribo Surinam; źródło: Wikipedia
Mało tego, wiecie że ten drewniany kościół redemptorystów, skończony po czterema latach budowy w 1887 r., zajął miejsce w którym wcześniej stał.. żydowski teatr? Ba, w 1826 r. pierwszy postawiona tu świątynia katolicka pw. śś. Piotra i Pawła wykształciła się wręcz z murów dawnej placówki teatralnej! Gdy w 1882 r. z uwagi na fatalny stan techniczny go zamknięto postanowiono wznieść nowy. Biorąc za wzór jeden z holenderskich kościołów i Katedrę Redemptorystów w Bostonie stworzono niecodzienny miks architektoniczny.
W jednej z dzielnic miasta w czasach kolonialnych wykształciła się dzielnica, której mieszkańcami zostali pracujący w pocie czoła na plantacjach niewolnicy.
Co więcej, by od razu nie burzyć przedniego, nowe mury oparto po prostu na starych używając ich jako swoistych podpór. A gdy ściany nowej katedry już stały, starą konstrukcję usunięto. Mimo że do końca prac było jeszcze daleko, w lipcu 1885 r. duchowni zdecydowali się konsekrować kościół i przez dwa lata odprawiać nabożeństwa w „niedobudowanym” obiekcie. Ten, w zasadzie pomimo zakończania stawiania głównej bryły w 1887 r. pozostawał takim aż do ustanowienia 40 m iglic wież w 1901 r.
Kościół podniesiono do rangi katedry w 1958 r., a 2014 r. stała się bazyliką. W między czasie zdiagnozowano niemałe problemy w konstrukcji. Końcówka l. 80 przyniosła przechylenie budynku, przez co grożąca zawaleniem katedra została zamknięta. Biedna diecezja musiała liczyć na pomoc finansową ze stron Watykanu i dobroczyńców. Przystosowywanie jej go samu używalności trwały jednak 21 lat i zakończyły się w listopadzie 2010 r.
Odtąd, środek emanuje lokalnym, surinamskim stylem widoczny. w postaci surowego, pozbawionego farby drewna cedrowego.
Wnętrze Sint-Petrus-en-Pauluskathedraal Paramaribo Surinam; źródło: Flickr
Był 1887 r. kiedy na dzisiejszej Henck Arronstraat ruszyła budowa Szkoły Hendrika – pierwszej publicznej placówki oświatowej w mieście. Ale to nie tak, że wcześniej żadnej nie było. Ot, postanowiono połączyć dotychczasowe prywatne szkoły w jedną, zarządzaną już przez władze.
Nowoczesna, jak na tamte czasy dwukondygnacyjna konstrukcja, na I p. mieściła bibliotekę i pomieszczenie ze sceną. Co ciekawe tworząc zabudowania pamiętano także o pogodzie, starając się stworzyć jak najbardziej przewiewne wnętrza, które minimalizowały panujący ukrop.
Hendrikschool Paramaribo Surinam; źródło: Wikipedia
Henck Arronstraat zdaje się wprost wylęgarnia ciekawych miejsc. Wypełniający działkę pod nr 12 brązowy, kamienny budynek, od samego początku zamieszkiwany był przez nie byle kogo. Do jego w 1730 r. powstania przyczyniła się fortuna niejakiej Sary Lemmers – właścicielki plantacji trzciny cukrowej Oranibo, która zamieszkiwała gmach wraz z… 54 swoimi niewolnikami. Gdy w 1917 r. nieruchomość zakupiła archidiecezja, urządzono w nim Dom Biskupi. Do dziś gmach zwraca uwagę drewnianym balkonem, podtrzymywanym przez konsole z kutego żelaza. Na I p. znaleźć można prywatną, kaplice urządzona w 1929 r. w stylu neogotyckim emanująca boazerią i polichromiami.
Bisschopshuis Paramaribo Suriname; źródło: Wikipedia
Architektura czeka
Skoro wielką rolę w Surinamie odgrywali plantatorzy, nie wolno zapomnieć o siedzibie Ministerstwa Sprawiedliwości. Ale nie dlatego, że ktoś ujął się za niewolnikami biorąc na sztandary prawa człowieka. Wręcz przeciwnie… Był 1755r. kiedy dokładnie w tym miejscu, na Placu Niepodległości 4 stanął okazały dom Anny du Four – właścicielki miejscowych plantacji. O tym, jakie robił wrażenie niech świadczy fakt, że z miejsca stał się jednym z największych nieruchomości w Paramaribo w tym czasie!
Drewniany, skonstruowany w styku rokoko, stwarzał możliwość cieszenia się życiem dzięki werandzie i przestronnym sypialniom. Nieruchomość była tak pożądanym towarem na rynku, że gdy w l. 70 XVIII w. trafiła na sprzedaż, z miejsca pieniądze wyłożył na nią rząd, lokując tu siedzibę Trybunału Sprawiedliwości. Sęk w tym, że… przepłacił. Ledwie dwie dekady później drewno zaczęło próchnieć…
W efekcie całość zburzono i w tym samym miejscu przystąpiono do budowy kamiennego gmachu. Niemniej, dziś wiele z elementów klasycystycznego budynku pochodzi z końcówki XVIII stulecia.
Ministerstwo Sprawiedliwości Surinamu; Wikipedia
Holenderską przeszłość stolicy Surinamu podkreśla dziś carillon, który jest darem europejskiego kraju podkreślającym doniosłość uzyskania przez państwo niepodległości 1975 r. Trzy lata później popłynęły z niego pierwsze dźwięki słyszalne w okolicy dzieło 25 dzwonów, sterowanych za pomocą elektroniki. Jako, że instrument umieszczono w 15 m wieży, przestrzeń zaadoptowano na posterunek policji. To się nazywa efektowność przestrzenna…
Carillon, czyli dzwon w Paramaribo; źródło: Wikipedia
Pożar miasta w 1821 r., jak można się domyślać, zrewolucjonizował wygląd Paramaribo. Pokłosiem chęci odbudowania miasta było m.in. pojawianie się przy Keizerstraat 25 monumentalnego Huis Colaco Belmonte. Ostałe z pożogi kamienne fundamenty wykorzystywano do wzniesienia drewnianego domu w stylu empire.
Drewniany dom we francuskim stylu ozdobiono rzeźbieniami. Wysoki parter, którego sufit sięga ponad 4 m wysokości w 1828 r. na co dzień podziwiał gubernator Paulus Roelof Cantz’laar, który ponad oficjalny pałac przedkładał właśnie ów dom. Gdy w 1865 r. nieruchomość zakupił Jacob Colaco Belmonte – miejscowy lekarz, mieszkańcy Paramaribo zaczęli używać do określenia domu nazwy zaczerpniętej od jego nazwiska. Z czasem dom na własność przejął rząd, a w 1960 r. urządzono w nim komisariat policji.
Huis Colaco Belmonte Paramaribo; źródło: Wikipedia
Obchodząc na Waterkant nie sposób nie dostrzec Bettencourtgebouw, budynku pod nr 81. Na placu jego budowy w 1915 r. co chwiał słychać było, iż po otwarciu stanowić będzie jeden z najczęściej odwiedzanych sklepów w mieście. Otwarty dom towarowy kusił ludzi dobrej jakości żywnością, narzędziami, a nawet… samochodami
Z czasem Holendrzy urządzili w nim surinamskie przedstawicielstwo swojej Królewskiej Kompanii Parowców, korzystając z bliskości nabrzeża. W 1972 r. Bettencourtgebouw trafił w prywatne ręce.
Bettencourtgebouw w Paamaribo w Surinamie; źródło: Wikipedia
O jednym rynku już co prawda było, ale w czy przesadza wizyta na kolejnym? Na zadaszonym I tam i tutaj, czyli na Kwatta markt zaopatrzyć można się nie tylko coś na ząb, ale też przedmioty codziennego użytku oraz ubrania. Gdy w 1977 miasto otwierało te przestrzeń, oferował w zasadzie wyłączenie produkty rolne. Z czasem handlowcy zaczęli wypełniacz inne nisze, a rozwój biznesu sprawił, że w 2012 roku rozbudowano go o nową część, zaś w 2021 pojawiła się ana mim hale rybno-mięsna z prawdziwego zdarzania.
Tworząc w 2001 r. Muzeum Morskie Paramaribo, w trakcie kompletowania, z okazji „50 lat żeglugi w Surinamie” skoncentrowano się na tematyce wysyłki towarów w różne rejony świata. Urządzona na Cornelis Jongbawstraat 2 placówka, otwarta w 2001 r. zajmuje niecodzienne miejsce. Mający przydomek „Latająca Ryba” – dawny domu dowódcy Marynarki Wojennej, na terenie Urzędu Morskiego Surinamu powstał w. 60. XX.
Dziś zajmujący 85 m2 pow. obiekt tworzy przestrzeń nie tylko wystawienniczą, ale i edukacyjną, czyniąc podróżowanie po świecie bardziej fascynującym. Prezentując ok. 70 przedmiotów służących pracowniku służ morskich w trakcie wykonywania swej pracy.
Klejnoty modernizmu
Można sobie tylko wyobrażać, jakie podniecenia panowało w miecie w dniu otwarcia Bioscoop Tower, czyli tzw. Wieży Kinowej. Urządzone, w nietuzinkowej modernistycznej bryle, miejsce wyświetlania filmów sfinansowała majętna rodzina de la Fuente.
Niewielka sala kinowa na parterze mogąca pomieścić 760 osób została wyposażona w dmuchawy
powietrza, będące czymś pierwowzorem klimatyzacji. Miejsce w którym, dzięki premierom filmom m można było na chwilę uciec od życiowych trosk w 1978 r, nieoczekiwanie zostało zamknięte. Stojący za decyzją zły stan techniczny budynku i gnieżdżące się w nim robactwo skutecznie doprowadził do jego upadku. W efekcie zakupiło go sąsiadująca z nim formia,m by zajmując gmach zwiększyć swa powierzchnię. Mimo, iż kierowana fasada zmieniała charakter do dziś zabudowania oryginalne cechy konstrukcji zwracają uwagę przechodniów.
Bioscoop Tower Paramaribo; źródło: Wikipedia
Modernistyczne zapęd architektoniczne w stolicy Surinamu – Paramaribo widoczne są tez na Grote Kerkstraat za sprawą Poczty Głównej. Gdy w istniejącej placówce pocztowej połączonej wówczas z kasą oszczędnościową zaczęło brakować miejsca, w 1957 r przystąpiono do budowy nowej siedziby. Tak po raz kolejny swoje trzy gorsze do wyglądu miasta wtrącił Peter Nagel.
Powstałą wieża, wypełnioną okrągłymi oknami, obudowano niższymi ścianami kończąc prace po trzech latach.
Poczta Główna w Paramaribo – Hoofdpostkantoor; źródło: Wikipedia
Aby całość nie prezentowała się nazbyt zwyczajnie zadbano o to, by zarówno fasadę jak i ściany wewnętrzne ozdobić działami sztuki, w tym muralem i nawiązującym do społeczności aborygenów i Indian. A to nie jedyne co wspomina o bogatej historii Ameryki Południowej, gdy przez wejściem ustawiono także pomnik Simona Bolívara.
Oblicza wiary Paramaribo
Zachodnia część miasta wypełniają obiekty sakralne. Doprawdy różne…
Drewniana synagoga Neve Shalom przy Keizerstraat 81 jest pochodna przybycia w re rejonie niemieckich Żydów. Na przełomie 1718-19 r. zbudowali więc dom modlitw wykorzystywany jest jednak dopiero od 1723 r. Ponad sto lat później Holenderska Kongregacja Izraelitów wzniosła ów budynek, który stoi do dziś.
Synagoga Neve Shalom Paramaribo; źródło: Wikipedia
Stojąca obok synagogi islamska świątynia bezsprzecznie stanowi nieczęsty widok na świcie. W Paramaribo nie ma z tym jednak problemów. Tutejszy drewniany meczet przy Keizerstraat powstał jednak znacznie później bo w l. 1929–32. I trzeba przyznać jest na co popatrzeć:
Meczet w Paramaribo Surinam; źródło; Wikipedia
Surinam, w początkowym okresie kolonializmu, wabił przedstawicieli wszystkich religii. Także luteranów, czego dowodem kościół Marcina Lutra. Gdy w 1747 r. na mapie Paramaribo pojawił się pierwszy taki obiekt, nikt nie myślał o tym, ze trzeba go będzie odbudowywać. Upominany już pożar w 1832 r. nie dał mu jednak szans na przetrwanie, wobec czego postawiono nowy – w stylu klasycystycznym. Pierwsze co rzuca w oczy we wnętrzu to dwa rzędy kolumn, po sześć w każdym oraz imponujące organy.
Organy w Kościół Marcina Lutra w Paramaribo – Surinam; źródło: Wikipedia
St. Rosakerk Paramaribo: źródło: Wikipedia
Wspomniani już redemptoryści, którzy przybyli do miasta celem posługi w katedrze stoją także za założeniem kościoła św. Róży. Całość prac wykonanych w 1911 r. osadzała się na zburzeniu istniejącego już małego kościółka, służącego posługującym tu księżom i siostrom franciszkankom, które opiekowały się założona w mieści szkołą św. Róży. Imię patronki wykorzystano do nazwania nowej świątyni. Jej architektura osadza się na istnieniu trzech naw oraz górujących nad nimi dwóch wież.
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności dla miasta wydawało się odnalezienia złóż złota w Borwnsbergu i boksytu w Moengo i Paranam. Niestety niezbyt obfite złoża nie pozwoliło powrócić miastu do dawnej dawnej świetności. W efekcie, po zakończaniu II wojny światowej, Paramaribo stało się typom miastem przemysłowym, nęcącym co po niektórych turystów.
Teatralnie, historycznie i przyrodniczo
Chcąc poczuć kulturalnego ducha Paramaribo nie pozostaje nic innego jak odwiedzić Teatr Thalia. O tym jak wyjątkowym jest obiektem świadczy to, że założona w mieście w kwietniu 1837 r. grupa teatralna była pierwsza taka na Karaibach!
Wszystko co widać wyszło tu spod ołówka Johana Augusta Voigta, pod okiem którego w stolicy Surinamu zbudowano gmach placówki kulturalnej, której premiera miała miejsce 20 stycznia 1840 r. Ale było to wówczas miejsce tylko dla wybranych. Jakakolwiek obecność na przedstawieniach niewolników była w nim źle odbierana… Wszystko to znalazło odzwierciedlenie w wydarzeniach po uzyskaniu przez Surinam niepodległości, czyli przechyleniu wajchy na repertuar typowo surinamski.
Niestety gmach nadgryzł ząb czasu, w efekcie czego oryginalny, zrujnowany budynek rozebrano. Placówka odrodziła się w 2011 r.
Teatr Thalia Paramaribo Surinam; źródło: Wikipedia
W kontrze do postępowania dawnych kolonistów, w 1963 r. postanowiono odsłonić pomnik, który wspominać miał zniesienie niewolnictwa w Surinamie. O ile sam proces oddania wolności się chwali, to już oryginalności w pomniku Kwakoe nie ma jednak za grosz – statua ukazuje Afrykańczyka, który zerwał właśnie krępujące ręce kajdany.
Pomnik Kwakoe Paramaribo Surinam; źródło: Flickr
Skoro o rzeźbach mowa mowa… Miejsce spotkania się trzech arterii drogowych: Zwartenhovenbrugstraat, Domineestraat i Burenstraat wypełnia oryginalna koncepcja zwana „Pomnikiem Wdzięczności”. Składająca się z trzech kobiecych postaci instalacja stanęła tu w ramach podziękowań złożonych surinamskim żołnierzom walczących ramie w ramię z Holendrami na frontach II wojny światowej.
Pomnik Wdzięczności – Het Dankbaarheidsmonument Paramaribo; źródło: Wikipedia
Tak się składa, że podróżowanie po świecie to też czas na poznawanie natury. Co więc jeszcze warto zobaczyć w stolicy Surinamu? Oczywiście zoo! Choć trzeba przyznać, że takim typowym miejscem życia zwierząt jednak nie jest. Wszystko przez to, że w 2020 r. zarządzający postanowili zmieniać nieco jego charakter, koncertując się na także na tutejszej roślinności i projektach mających na celu podnosić świadomość ekologiczną Surinamczyków.
Nie znaczy to jednak, że brakuje tu dziś zwierząt, choć akurat w działającej od 1972 r. atrakcji wiele gatunków wyginęło Mimo to z bliska przyjrzeć się można takim okazom jak: jaguary, węże, kajmany, a nawet anakondy. Czas umila także obecność ptaków w tym sepów czy ibisów szkarłatnych.
Paramaribo Zoo; źródło: Wikipedia
Zoo w Paramaribo Surinam; źródło: Wikipedia
A może Banja Luka – atrakcje bośniackiego miasta, które warto mieć na uwadze.