
Nie da się ukryć, że nad wyraz cenię sobie „kompaktowe miasta”. Takie, w których nie trzeba przemierzać dziesiątek kilometrów, żeby zobaczyć najważniejsze miejsca. Takie, w których natężenie atrakcji na metr kwadratowy pozwala skupić się na sprawnym ich poznaniu, nie dając losowi szans na uszczknięcie tutejszej atmosfery. Takie jest właśnie, znane w świecie z wyrobów z cyny, kanadyjskie Fredericton.