Alain Bombard - samotne przepłynięcie Atlantyku

Alain Bombard – samotne przepłyniecie Atlantyku

Iluż to już było ludzi na świecie, którzy pewnego dnia, ni stąd, ni zowąd, czując wewnętrzne wołanie, porzucili swe dotychczasowe życie? Czy to w imię realizacji swych marzeń, czy to pragnąc udowodnić tezę, która u innych wywoływała dotąd jedynie uczucie przerażenia… Jednym z nich jest Alain Bombard niezwykły lekarz, z niewielkiego, jak na francuskie warunki, bo 43 tys. miasteczka Boulogne-sur-Mer, który zdecydował się na samotne przepłynięcie Atlantyku.

Będącemu przed 30-stką, przyjmującemu pacjentów w zwykłym gabinecie mężczyźnie zaświtał w głowie pomysł iście szalony. No bo jak inaczej nazwać chęć samotnego przepłynięcia Oceanu Atlantyckiego i zebraniu dowodów na swą dziwną hipotezę? Wyjątkowa, w jego mniemaniu misja miała bowiem raz na zawsze udowodnić, że przeżycie przez ludzi katastrof na otwartym morzu jest możliwe.

A wszystko przez jedno wezwanie… Pewnego dnia 1951 r. przebywający w domu lekarz, otrzymał pilne wezwanie do łowionych z morza rybakach. Pędząc do szpitala, w jego głowie pojawiła się myśl o mokrych wyziębniętych rozbitkach, których co najwyżej trzeba będzie odpowiednio ogrzać i opatrzyć. Rzeczywistość okazała się jednak tragiczna. Po przybyciu na miejsce okazało się, że nieszczęśnicy, którzy znajdowali się na pokładzie rybackiego trawlera „Notre-Dame de Peyragues”, kiedy ten z całym impetem uderzył w falochron, nie wyszli z tragedii żywi. Żaden z 43-osobowej załogi nie przeżył zetknięcia z siłą oceanu…

Samotne przepłynięcie Atlantyku – ciekawość ponad wszystko

Początkowy szok Alaina Bombarda szybko przerodził się w zafascynowanie. Dlaczego tak się stało? Co sprawiło, że ich organizmy tak szybko się poddały? Ciekawość okazała się tak silna, że Bombard bez reszty oddał się badaniom nad biologicznymi konsekwencjami morskich tragedii. Wkrótce wysnuł pierwszy wniosek: decydującym czynnikiem zapewniającym przetrwanie rozbitkom jest nie tylko siła samego organizmu, ale i umysłu. Wedle lekarza to właśnie siła woli oraz niezwykła motywacja i szczególne predyspozycje psychiczne miały być czynnikiem kluczowym. I to dzięki im możliwe jest przeżycie na morzu kilkudziesięciu dni w zimnej wodzie.

Teraz to trzeba było udowodnić… Skonstruowany przez niego ponton „Hérétique”, miał zapewnić samotne przepłynięcie Atlantyku wytyczoną drogą, prowadzącej do wybrzeży dalekiego Barbadosu, należącego wówczas do tzw. Indii Zachodnich.

Wiedząc, że misja może okazać się niemożliwa, aby nie odcinać się od możliwości przeżycia, Alain Bombard zabrał ze sobą potrzebny zapas wody i konserw. Jednakże, by nie być posądzonym o ich użycie, racje zostały odpowiednio zabezpieczone i opieczętowane. Poszukując odpowiedniego sprzętu, szukał wsparcia u przeróżnych firm, rozglądając się dodatkowo za towarzyszem swej niezwykłej „podróży”. Tak trafił na marynarza rodem z Anglii Jacka Palmera.

Wcześniej, biorąc na cel budowę morskich ryb, Alain Bombard doszedł do wniosku, iż skoro w swoich organizmach przechowują słodką wodą, to wystarczy ją z nich „wydobyć”, zapewniając sobie tym samym potrzebna do przeżycia ilość cieczy.

Dodatkowo urodzony w 1924 r. Alain podjął decyzje o przeprowadzaniu mini-wyprawy, w której trakcie przez cztery dni sprawdzał możliwość przeżycia, wyciskając z ryb śladowe ilości słodkiej wody, w chwilach krytycznych testując zaspokojenie pragnienia słoną morską wodą. Tekst wypadł nad wyraz korzystnie.

Alain Bombard rusza w drogę!

Mimo tego Palmer, w ostatniej chwili wycofał się w udziału w wyprawie, pozostawiając wszystko na barkach Bombarda. Wreszcie nadszedł długo wyczekiwany dzień. Był 13 sierpnia 1952 r. gdy Alain odbił od plaży niedaleko marokańskiego Tangeru, mając na pokładzie niezapieczętowany zapas słodkiej wody, z której nie zamierzał korzystać. Cel był nad wyraz ambitny – samotne przepłynięcie Atlantyku i dopłynięcie w jednym kawałku na Barbados.

Jego łódź – „Heretyk” mająca długość 4,6 m i szerokość 1,9 m, wyposażona w maleńki maszt i rozciągnięty nad nim żagiel zaczęła kierować się na otwarty ocean. Alain Bombard „mieszkając” w skonstruowanym z rozciągniętym z płachty namiocie, ruszył ku Casablance, a stamtąd na Wyspy Kanaryjskie, na które dotarł 3 września.

Trafia jednak najgorzej, jak może. Wiatr był niemal niewyczuwalny. Na domiar złego na wędkę łapią się wyłącznie maleńkie okazy ryb, z których pozyskanie odpowiedniej ilości wody było niemożliwe. Podróżnik zmuszony jest do gaszenia pragnienia morską, słoną wodą. A smutnego obrazu dopełnia fakt awarii łódź – w trakcie mocnego podmuchu, mający go prowadzić do celu maszt łamie się, niczym zapałka. Instalacja zapasowego rozwiązuje problem na… 30 minut, kiedy kolejny szkwał rozbija go w drobny mak. Próbując ratować sytuację, Bombard ostatecznie cudem zszywa porwany w strzępy materiał, montując go na maszcie.

Ów pierwszy promyk optymizmu niespodzianie niesie za sobą kolejne. Bombard zauważa w wodzie lepsze, większe ryby i polując na nie wiosłem z przywiązanym do niego nożem, wyciąga z wody złotnika. Gatunek, który z uwagi na zakrzywione skrzela, pozwala pozyskać niezbędne haczyki wędkarskie, oraz co ważniejsze niezbędną słodką wodę. Wszystko zdaje się idealnie układać, czego potwierdzeniem jest pozyskanie zjedzonego na surowo mięsa ptaka, który przypadkowo zaplątał się w linkę.

Specyficzny rejs, jakim bez wątpienia jest samotne przepłynięcie Atlantyku, jest jednak pasmem niekończącej się huśtawki nastrojów. Nienakręcony na czas zegarek staje, odcinając tym samym Bombarda od informacji o opływającym czasie. Konieczne jest tym samym ustalenie nowego rytmu dnia…

Odtąd ten wygląda następująco: pobudka o świcie, łowienie ryb, rzucenie okiem na łódź celem usunięcia usterek. W południe Bombard wyciągniecie sekstansu i ocenienie swego położenia. Zaś nocą, dla zabicia czasu, podróżnik włącza latarkę, przypadkowo zwabiając ryby i… rekina. Nocne zabawy światłem trzeba było skończyć…

Problemy na horyzoncie

Niespostrzeżenie nadchodzi listopad. Alain Bombard snując plany dotarcia do Barbadosu oblicza, że ląd pewien pokazać mu się 24 dnia tego miesiąca, Z przejęciem wypatruje więc charakterystycznego punktu w oddali. Ten jednak wciąż się nie wyłania. Nerwowe oczekiwanie zaczyna negatywnie wpływać na samopoczucie Bombarda. Jakby tego było mało go głosu dochodzi buntujący się organizm. Krwotoki i biegunka osłabiają jego, a na domiar złego łamie się jedno z wioseł.

Wpatrując się w horyzont, Bombard czeka na jakikolwiek znak. Tym okazje się ptak, którego obecność o dziwo nie pociąga za sobą widoku lądu. Przybity psychicznie, płynący już 40 dni Francuz w przypływie melancholii spisuje testament.

Gdy 10 grudnia na morzu ukazuje mi się człowiek, nie może uwierzyć! Przedstawiciel gujańskiej społeczność Arakaka zdradza mu informacje o położeniu. Okazuje się, że zboczył z kursu aż o 600 mil na wschód! A to oznacza, że przed nim jeszcze 20 dni podróży. Po odpoczynku z nowymi kompanami ponownie – już najedzony – wchodzi na pokład „Heretyka” i wyposażony w najnowsze dane nawigacyjne kontynuuje swój plan samotnego przebycia Atlantyku. Czując się gotowy na ostatni etap podróży, szybko zmienia jednak postrzeganie sytuacji, gdy pierwszy od wielu tygodni obfity posiłek sieje spustoszenie w organizmie. Bombard chudnie w ekspresowym tempie. Dramatyzmu dodaje fakt, iż łódź zaczyna przeciekać.

Szczęśliwie 23 grudnia 1952 r., po 113 dniach pobytu na morzu Alain Bombard wchodzi na plażę Barbadosu. Opędza się od mających chęci na jego zachowaną porcję żywieniową – jedynego dowodu na potwierdzenie swego wyczynu. Przyjęty przez brytyjskie władze kolonialne wygląda jednak jak wrak człowieka. W trakkie swej ekspedycji stracił na wadze 25 kg, co musiało skutkować krótkim pobytem w szpitalu. Ale udało się…

Wnioski z przepłynięcia Atlantyku przez Bombarda

Wyczyn Alaina Bombarda pozwolił udowodnić, że samotny rozbitek jest w stanie przeżyć jakiś czas na otwartym morzu, nawet pozbawiony wody pitnej i jedzenia. A skoro tak, to warunkami decydującymi o przetrwaniu jest silna psychika oraz chęć przeżycia.

Jego porady, kierowane do potencjalnych rozbitków, osadzają się na zwróceniu uwagi na:

  • konieczność spożywania złowionych ryb i wodnego planktonu
  • spożywania słonej, morskiej wodny w niewielkich ilościach celem opóźnienia odwodnienia organizmu i uzupełnianie pragnienia słodką wodą z ryb
  • posiadania dokładnego harmonogramu dnia, pozytywne działającego na psychikę
  • nie panikowania w sytuacjach ekstremalnych, np. w trakcie konaków z rekinami

Alain Bombard dożył 80 lat, zmarł w 2005 r. we francuskim Tulonie.

 

Źródło:

https://fr.wikipedia.org/wiki/Alain_Bombard

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *